letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de zwiastun - wizja lokalna

Loading...

[zwrotka 1: osa]
zdzieram skórę, wzmagam dreszcze, dziaram wiecznym piórem
wdycham skażone powietrze, scalam upiorną naturę
w białych salach wiążę ręce, budzę cię o północy
i pół nocy męczę zanim nie wezmę majka jak kosy
podcinam mięśnie, by w mięsie wydrapać pentagram
wiesz że to nagram, jak więzień nie zobaczysz światła
dam ci rap na słuchawkach, jak pierwszy sort z rzeźni
spojówki suche na proch masz a i tak nie śpisz
zaciskam pięści, wierz mi, wyznaczam terytorium wojny
wzbijam się ponad zmierzch i rodzę się w ogniu wolny
jestem jak niespokojny sen, jak ołtarz kultu
nie jak krwawe serce buntu w martwych ciałach samobójców
muszę pić nadal, pod skórę wszyć opór
zabrać wszystko albo nic, gnić albo wstać z prochu
scenę obrócić w popiół, znaleźć drogę do domu
w tym półmroku bloków brat, jak w oku cyklonu
wl, projekt zwiastun, drzwi otwieram na oścież
kroję wersy, rzucam na stół, sample zawijam w pościel
rzucam na pożarcie miastu, jak pozbawionym słuchu
te teksty jak sacrum, jak muzyka duchów
rap z głośnika jak z armat, jak ósmy kolor tęczy
ostry jak podcięte gardła, gdy sam szukam zemsty
zła karma, jak wersy, znów płoną czarne świece
gdy zgasną jak to miasto, ja znów cię nawiedzę
będziesz bał się zasnąć, w samotności jak w ciemności
skurwysynu mam brutalny styl jak kolekcjoner kości
zaczynam pościg, jeśli włączyłeś to z ciekawości
masz szansę by wyjść, albo iść ku wieczności
trzymam za słowo jak za pysk, aż stracisz koloryt
czujesz zapach drugiej strony dziś, jak uśpiony jesteś
w dziesiątym kręgu milcz, pozbawiony obrony
na wiatr rzucony jak liść, otwierasz puszkę pandory

[zwrotka 2: szula]
wznoszę głowę, krzyczę “koniec!”, biorę odwet jak nigdy
kiedy te skurwysyny kłamią kładąc dłonie na biblii
mam to w sobie jak nigdy, tusz ocieka od krwi gdy
tusz opada wśród zgliszczy, wzdłuż krajobrazów bitwy
tu szepty modlitwy jak setki niewinnych, brat
padli naiwnie, plując słowem pod wiatr
toczą jad skurwysyny, ściągam skalp za ich winy
płonie majk, brak mi śliny, mam ten rap i nadmiar siły
by trwać… dam ci wiarę w te słowa
by zbudować od nowa świat i klnę się na boga
moja w tym głowa, ty nie pytaj czy warto
z czasem tylko ból staje się inspiracją
znów rzucam światło, to jak wiara, która scala
dawny marazm na wokalach, a i tak nie mogę zasnąć
tętni tym miasto i z dedykacją dla wrogów
tnę do końca jak shōgun, mam miliony powodów
na ogół, ej… otwieram świętą księgę
u progów uklęknę, po czym złożę przysięgę
i zerwę kajdany, gdy na dowód oddany
choć polegnę, zapewne dam ci wyraz mej miary
w membrany… płaczę krwawymi łzami
i łopoczą sztandary, jak i płonie pergamin
nad nami… jeśli rap to mekka
to składamy ofiary, gdzie ma ziemia święta

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...