letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de palewave - stoprocamp - dan x profeat x dead baron

Loading...

[dan]
wszystko obcykane, podbijamy stawkę
ty zaglądasz w karty i nie masz nic
wchodzisz w to na amen, choć wiesz, że przegrałeś
pula do rąk naszych, wracam do gry
uczulenie na to co się kręci wokół ciebie
”jak żyć?”-pytasz, choć wiesz nie od dziś to
jak sumienie typów, którzy przekładają mieć nad być
nie ma recepty na wszystko
gram pewnie i dziś to wystarcza, hej, skrrt
ale wkoło pospinani, jakby pozjadali za dużo białka
twoje życie mam gdzieś
wiesz, że najlepsze linie, to biorę na siebie, a nie na zeszyt
ta opcja jest prosta, jak przyszłość
która czeka cię, gdy pod kontrolą masz więcej niż wszystko
sam mam siebie, kilkoro ziomów, rodzinę
to mi wystarcza, by osiągnąć więcej
masz się niewątpliwie, za kogoś kim nie jesteś
a twoja banda-śmiech i nic więcej
wiem, że wygram, póki pod nogami grunt mam oraz oddycham
życie to sekunda i żyjesz lub znikasz
stale napawa mnie siła, chociaż kurwa nadal nie zasypiam
mam styl
co przyniesie zysk, to jest jasne i nikt tego nie zabierze mi
beret sprany, jak zawsze dziś, do tego cele twarde, jak zawsze
bo nie tylko twarz zachować chcę, jak zawsze
daję z siebie max i za cenę między prawdą a kłamstwem
i tak w tyle zawsze, tak rap chce
mimo to i tak z góry patrzę na was i na branżę

[profeat]
jak piszę to nie poematy
jak dajemy w pizdę to trzęsą się klatki
jak słyszę hejty nie skupiam się na tym
kładę na ladę ci towar spod lady
i ładuj go znowu ze składem to tracki
jedziemy sobie popatrzeć na dachy
zbyt duży zasięg by w windzie go stracić
jak wbiję na górę se splunę dla frajdy
bez głupiej gadki ze składem to baty
głoszę homilie dla ziomów z parafii
smaki dwie dorodne dychy na tacy
trzeba uważać tu bóg nie zapłaci
walisz pokutę? nie znam się na tym
wolę podróże do innych galaktyk
znowu spizgani jak nagasaki
bombardujemy tobie łeb przez słuchawki
paru tu takich co szukają draki
nie podaję łapy im nawet po buszku
kolejny weekend odpadną atrapy
jedziemy tu bez hamulców jak w żużlu
znikam z radarów nie mogą namierzyć
przekraczam prędkość nie mogą uwierzyć
muszę patrzeć w górę jak wiszę na pętli
sylvester stallone wciąż na krawędzi
sp-ceruje se po linie, staram się nie patrzeć w dół
oddziela nas przepaść typie, lepiej już zamknij dziób
nie gadam z psami jak doktor dolittle
pytasz co przynieść to minimum litr
nie było nas tu przez chwilę i chuj się zmieniło
najwyższa pora by wbić

[dead baron]
nigdy nie zostawię tej muzyki skurwysynu
dalej zbieramy te burze, ja i moje alter ego ej, ej, ej
nie wiem, ile w tym dobrego jest
kiedyś pochłonięty weną, żyłem jak lunatyk
czuję, że mi tyle nie wystarczy
znieczulony aż do granic, ale miałem to jak za nic
nie wróciłem tu na tarczy, prędzej martwy niż słaby
ja znowu za wysoko poleciałem
skoro ludzie wokół stale mnie próbują tu uziemić
znam to piekło i niebo na ziemi
a z tego wszystkiego wyciągam esencję-lsd
przepalony, tyle worów, że je noszę pod oczami
ciężko się tutaj nie zmęczyć
i nie patrz mi w oczy
bo nie ma w nich nawet już tej żywej duszy, powiedzmy
nie ma co, jebać flow, robię to ej
nie podetniesz moich skrzydeł
czuję się, jakbym był devil jinem
ciągle w swoim labiryncie idę
w głowie zawsze miałem kosmos ej
zobacz jak pierdolę rozgłos ej
zawsze w duszy-jebać system
niezależnie w jakim stanie wtedy byłem
ludzie wokół mnie, jak duchy na tej scenie
ale mam wrażenie, że nie wróciliśmy kurwa bez powodu
nienawidzę tej planety
ale skoro jeszcze żyję, to wycisnę z tego soki
póki co wychodzę z grobu ej
póki co wychodzę z grobu i nie dbam co myślisz o mnie
jebać wyścig, okej, jesteś dla mnie tylko tłem
ja ciągle na szlaku po check ten jak venom

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...