letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de sylwetki - fisz - antologia polskiego rapu

Loading...

bartosz waglewski, ur. w 1978 roku w warszawie. raper, autor tekstów, basista, wokalista, kompozytor, prezenter radiowy i malarz. ceniony przede wszystkim za niesztampowe podejście do słowa, rytmu i melodii, łączący poezję z potoczną polszczyzną, posiadający odmienną na tle reszty sceny wrażliwość artystyczną. syn wojciecha waglewskiego, twórcy słynnego voo voo. członek zespołów tworzywo sztuczne, b-ssisters orchestra i kim nowak. nagrywał we wspólnych projektach z enveem, futrem i noviką solo, z mariką czy t. love, wystąpił na płytach producenckich dj-a 600v, whitehouse i ośki, rapował gościnnie w utworach grammatika, paktofoniki, molesty. ma na koncie dziewięć nominacji do fryderyka i jedną zdobytą statuetkę – za album „zwierzę bez nogi”. w trakcie kilkunastoletniej kariery nagradzano go paszportem „polityki”, fenomenem „przekroju”, machinerem „machiny” i ślizgerem „ślizgu”. jedenaście albumów z jego udziałem trafiło na listę najlepiej sprzedających się płyt w polsce, z czego pięć znalazło się w pierwszej dziesiątce. pierwsza nagrana wspólnie z ojcem i bratem płyta „męska muzyka” zyskała status platynowej, czyli znalazła ponad 30 tysięcy nabywców

fisz, podobnie jak wielu nastolatków dorastających w polsce w latach 90., do hip-hopu dotarł dzięki fascynacji ciężką muzyką gitarową – metalem i hardcore’em. jednym z pierwszych etapów jego ewolucji muzycznej było przejście ze świata kaset z nagraniami zespołów takich jak anthrax, bad brains czy iron maiden do kawałków firmowanych przez ekipę native tongues. – dziennikarzy dziwi, jak od heavy metalu doszedłem do hip-hopu, ale dzięki takim grupom jak beastie boys było to niemal naturalne – wspominał w jednej z rozmów na łamach „życia warszawy”. o tym, jak artysta radził sobie na nowym gruncie, świadczą numery stworzone z rhx składem, czyli zespołem, który bartek założył około roku 1997 wraz z młodszym bratem piotrem, czyli emade, i kolegą z osiedla imielin, inespe. wówczas fisz jeszcze próbował swych sił jako autor beatów, a emade rapował. efekty wysiłków trójki artystów trafiły w ręce wspominanego już w tej publikacji tytusa. ten bez namysłu zaprosił zespół na pierwszą przygotowaną przez siebie składankę „enigma prezentuje: 0-22-underground vol. 1” (1998), następnie zaś na kanwie nagranych na nowo piosenek z demówki przygotowano opublikowany w 1999 roku oficjalny debiut grupy „opowieści z podwórkowej ławki”, pamiątkę z czasów szwendania się po blokowisku i jeżdżenia na deskorolce. jak po latach wspomina sam raper, ich twórczość była wówczas „bardzo naturszczykowa”. muzykę składali na komputerze. dokonań rhx składu fisz nie traktuje też jako autorskich: – to był zbiór rzeczy, które robiliśmy gdzieś tam w domach, zbiór różnych pomysłów, bardzo różnych ludzi. płyta, która się wtedy ukazała, wydana była bardzo tanim sumptem. traktowaliśmy to jako pierwszy krok – powiedział bartek w rozmowie z portalem nowa muzyka

rok później fisz debiutuje solową już płytą „polepione dźwięki” (2000), przygotowaną do beatów emade. bartek, podobno kojarzony dotąd przez bliskich jako dość ekscentryczny milczek, po raz pierwszy pokazał, że ma aż tyle i tak ciekawych rzeczy do powiedzenia. w jednej z rozmów przyznał, że wbrew pozorom pisanie hiphopowych wersów jest dla autora największym wyzwaniem: – nie mogą być przemądrzałe, nie mogą pouczać, a z drugiej strony nie mogą być też totalnie głupkowate, za bardzo wulgarne ani też za bardzo ugłaskane. język polski jest dosyć trudny. bogaty w wielosylabowe wyrazy, nie tak giętki jak angielski, ale przy tym bardzo melodyjny, w tej melodii zbliżony do francuskiego. pisanie daje mi dużo radości, ale jest to ciężka praca. wszystkie te teksty są trochę takim popkulturowym śmietnikiem. w tych opowieściach pojawiają się postacie z gazet, filmów starych i nowych, z polityki. to wszystko jest mocno wymieszane, a pomagają mi w tym gazety, internet i książki, które lubię – wyjaśniał artysta w rozmowie z dziennikarzem nowej muzyki. mimo że fani do dziś domagają się spod sceny utworów takich jak wakacyjno-szemrana „czerwona sukienka”, fisz niechętnie wraca do wykonywania utworów z debiutu. uważa za to, że data premiery „polepionych dźwięków” to jeden z przełomowych momentów w jego karierze, ponieważ po raz pierwszy był artystycznie świadomy: od początku do końca kontrolował całość, wiedział, jak ma brzmieć muzyka, co chce pokazać w tekstach. album odcinał się na tle hiphopowych premier z tamtego okresu na wszelakie sposoby: namalowaną przez samego rapera okładką, produkcją w duchu mos defa, commona i bush babees, zupełnie odmiennym, swobodnie traktującym beat stylem nawijania, ale i poczuciem humoru

opublikowane rok później „na wylot” (2001) zdaniem wielu krytyków przeskoczyło poprzedniczkę. „«polepione dźwięki» były bezpośrednie, proste, jasne i intensywne. na kolejnych płytach fisz zajął się z kolei tematami bardziej poważnymi i dorosłymi. «na wylot» jest gdzieś pośrodku” – pisze w recenzji michał nowak z artrock.pl. warto zauważyć, do jak różnych środowisk materiał docierał. recenzent poświęconej gitarowej muzyce strony internetowej nazwał „na wylot” najciekawszą płytą w fiszowej dyskografii i pochwalił m.in. „jazzowoelektroniczne podkłady z nutką ambientowej psychodelii”. po raz pierwszy w historii na jednej płycie spotkało się trzech waglewskich. z wizytą wpadł bowiem ojciec. ale nie tylko on, bo również inni znakomici muzycy, m.in. karim matusewicz, milo kurtis czy horst-michael schaffer. polski rap nabrał tym samym eklektycznej, instrumentalnej ogłady przywodzącej na myśl dokonania the roots, a sam bartek jeszcze bardziej wysubtelniał, szukając harmonii, ukierunkował się bardziej wewnątrz niż na zewnątrz. w zupełnie inną stronę odbił, gdy w tym samym 2001 roku pojawił się gościnnie w utworze „softkultura” z płyty „model 01” t.love. tak czy siak chęć fisza do oddalania się od tego, co kojarzone było z hip-hopem, zaczęła być wówczas widoczna

w 2002 roku ukazała się płyta „f3” podpisana fisz emade jako tworzywo sztuczne. choć nazwa projektu sugerowała, że słuchacz będzie miał do czynienia z plastikiem, bracia waglewscy zadziałali przewrotnie – wraz z grupą instrumentalistów postanowili w stopniu jeszcze większym niż na drugiej solówce fisza oddać siłę drzemiącą w łączeniu rapowych fundamentów, elektronicznych brzmień i rytmiki z dynamiką brzmienia żywych instrumentów – od basu i perkusji po flet czy trąbkę. „f3” otrzymało miano krążka nowojazzowego czy nawet nowosoulowego, a do fryderyka nominowano je w kategorii muzyka klubowa, niemniej jego sznyt jest wyraźnie alternatywny. prowokujące teledyski – ironiczna, kręcona w barze mlecznym „warszafka” i prowadzące do niespodziewanego, krwistego zakończenia „sznurowadła” – zdołały wywołać trochę szumu. z emocjonalnymi, bardziej wyrazistymi i intensywnymi niż poprzednio wersami prościej było się utożsamić. co ciekawe, dopiero jednak „wielki ciężki słoń”, czyli krążek wydany w 2004 roku, ma, zdaniem fisza, pełne prawo być nazwanym pierwszym autorskim albumem tworzywa sztucznego. – wcześniej nagrywaliśmy pod nazwą fisz albo fisz emade jako tworzywo sztuczne i odmienne nazwy mają tutaj sens. „wcs” jest pierwszym autorskim albumem tworzywa, gdyż każdy członek zespołu wniósł tam coś swojego. zajmowałem się raczej realizacją i przełożeniem pomysłów na ostateczny wygląd całości. ta płyta jest dużo bardziej zróżnicowana zarówno pod kątem gatunków muzycznych, jak i spontanicznie pojawiających się zajawek, właśnie dzięki temu, że jest rezultatem wspólnej pracy – wyjaśniał waglewski. przesycone dubem kompozycje „wielkiego ciężkiego słonia”, w których więcej przestrzeni było dla instrumentalistów, a teksty ciążyły ku surrealizmowi, zadziwiły hiphopowych słuchaczy, ale też przygotowały grunt pod to, co fisz w tym samym roku przedstawił na dwóch albumach koncertowych. pierwszy, czyli „na rzywo w mózgu” (2004), podsumowywał dotychczasowe nagrania z tworzywem. zarejestrowano na nim występ w bydgoskim klubie będącym epicentrum okołojazzowego trzęsienia ziemi zwanego y-ssem. był rzeczą o tyle istotną, że pokazywał to, o czym fisz i emade niejednokrotnie wspominali w rozmowach z dziennikarzami, a mianowicie, że płyty i koncerty są odrębnymi historiami i „coś, co brzmi bardzo syntetycznie, komputerowo i samplowo, wybucha potem na scenie siedmioosobowym składem”. płyta stanowiła zatem jedynie pretekst do późniejszych wydarzeń. drugi ze wspomnianych albumów powstał dzięki powołaniu nowego bytu artystycznego. b-ssisters orchestra to projekt zainicjowany kilka lat wcześniej przez jednego z tuzów trójmiejskiej sceny y-ssowej, wojtka mazolewskiego. jak sam założyciel orkiestry przyznaje, odszedł od muzyki wokalnej, bo nie pociągało go wykonywanie utworów napisanych znacznie wcześniej. – nie rozumiem ludzi, którzy ciągle śpiewają, jaki to piękny był świat, kiedy mieli dziesięć lat. co nie znaczy, że nie lubię muzyki rockowej, piosenkowej, po prostu sam tak nie mogłem się już w pełni wyrazić. w każdym razie, gdy pojawił się pomysł zaproszenia fisza, poczułem, że może jest to dobry moment na zaryzykowanie czegoś takiego. szczególnie, że fisz pasował do tej odstrzelonej ekipy – mówił mazolewski w wywiadzie dla popupmusic.pl. przed nagraniem epki „live at wrzeszcz” (2004) panowie spotkali się ledwie na jednej próbie. koncert, z którego ocalało 20 minut zarejestrowanego na nośniku materiału, był świetną motywacją do tego, by ten sam skład spotkał się raz jeszcze w studio i nagrał więcej utworów. – każdy z nas ma dużo własnej pracy, więc zajmujemy się b-ssisters raczej w wolnym czasie. dlatego chcemy zrobić tę płytę powoli, starannie, aby powstała płyta wymieszana, w której dużo będzie estetyki i myślenia jazzowego, improwizacji – przyznawał emade

po tak organicznym, rozimprowizowanym projekcie przyszedł czas na to, by fisz pokazał zupełnie inne oblicze. efektem spontanicznego zetknięcia z enveem – jedną z legend stołecznej sceny klubowej, królem remiksu, współzałożycielem kolektywu niewinni czarodzieje – była płyta „fru!”. spotkanie towarzyskie okazało się bowiem na tyle twórcze, że to, co miało być jedynie singlem, rozwinęło się do pełnowymiarowej formy. powstał krążek, gdzie fisz jest rozgadany, bawi się słowem, gra w określony sposób skojarzeniami. – to nowocześnie brzmiący hip-hop, często spotykający się z klubową odmianą tego gatunku, bardzo popularną obecnie w anglii. emade, który słyszał już płytę, rzucił takie pierwsze skojarzenie: roots manuva po spotkaniu z quasimoto – powiedział o swoim dziele bartek waglewski. 2006 rok przyniósł kolejne podwójne uderzenie – studyjny album „numer jeden” z b-ssisters orchestra i „piątek 13” nagrany jako fisz emade. ten ostatni to lekarstwo na kaca po eksperymentach z y-ssem i elektroniką, wyraz tęsknoty za prostotą hip-hopu, ciętym wersem, surowością beatu, jednak bez wyzbywania się na siłę nabytej po drodze dojrzałości czy udawania, że np. „f3” nie miało miejsca. „nie ma pustosłowia, są soczyste opowieści, w których odbija się świat zewnętrzny pokazany oczywiście z perspektywy fiszowej” – wyrokuje na łamach „ultramartyny” adrian chorębała. dwa lata później bracia waglewscy dorośli wreszcie i do tego, by stworzyć wspólny album z ojcem tak, by każdy z trójki muzyków mógł wypowiadać się autonomicznie, nie dać się zdominować, jednocześnie zaś by całość stanowiła sumę wpływów i inspiracji wszystkich wagli. tak powstała „męska muzyka” (2008). – nasza wspólna płyta to naturalny owoc wieloletnich poszukiwań trójki dojrzałych artystów. ja miałem ochotę wydać płytę z piosenkami w innym składzie niż voo voo. chłopcy, którzy operują na co dzień samplerami i dźwiękami syntetycznymi, zapragnęli stworzyć coś opartego na brzmieniach akustycznych. wszyscy trzej byliśmy stęsknieni za melodiami, których brakuje w tym, co robimy na co dzień – podsumował wojciech waglewski. fisz przyznał zaś, że dla niego samego było to fajne przeżycie, bo po raz pierwszy na taką skalę mógł zaszaleć, grając na basie. dzięki „męskiej muzyce” bartek powrócił do jarocina już nie jako widz – bo we wczesnym dzieciństwie właśnie w takim charakterze towarzyszył tam ojcu – a jako pełnoprawny muzyk

ten sam rok pozwolił na jeszcze jedną konfrontację przeszłości z teraźniejszością. na półki sklepowe trafiła druga płyta projektu fisz emade, czyli „heavi metal” (2008). „wiedziałem, że ktoś odrobi wcześniej czy później lekcję z oldskulu, ale nie spodziewałem się, że waglewscy zrobią to tak zajebiście. to electro, ten brud, ta zachwycająca top-rność, te retrospekcje, te sentymenty. paszport do lat 80.” – pisał w podsumowaniu roku dla popk!llera marcin flint. poza przypomnieniem, skąd wywodzi się muzyczna zajawka i na jakim gruncie kiełkowała artystyczna wrażliwość fisza, „heavi metal” okazał się ważnym pomostem łączącym dotychczasowe dokonania starszego z braci waglewskich z kim nowak, czyli projektem, z którym fisz i emade zadebiutowali w roku 2010. ich pierwsza płyta pod tym szyldem okazała się jeszcze jednym zaskoczeniem dla słuchaczy. – przede wszystkim nie chcemy się nudzić. w trakcie trasy z płytą „heavi metal” przypomnieliśmy sobie, jak się gra niektóre metalowe riffy, bawiliśmy się tą konwencją. zatęskniliśmy za tym – przyznał bartek, a piotr waglewski, wtórując mu, dodał: – kim nowak jest odrębnym organizmem. nigdy nie chcieliśmy łączyć tego zespołu z naszą dotychczasową twórczością. połączenia rapu i muzyki rockandrollowej nie bardzo nas przekonują, poza nielicznymi wyjątkami w stylu rage against the machine. chcieliśmy tego uniknąć. natomiast konwencja, której się trzymamy, jest dla nas naturalna, bo w życiu dużo nasłuchaliśmy się amerykańskich gitarowych kapel

wydane w 2012 roku „zwierzę bez nogi” to kolejny wynik tęsknoty za przeszłością. krążek brzmi jak hołd dla staroszkolnego hip-hopu spod znaku beastie boys, ale też ukłon w stronę the cool kids czy pac div, czyli amerykańskiej młodzieży usiłującej robić stare po nowemu. to płyta brudna, trochę punkowa, trochę dubowa i nigdy nie powstałaby w takiej formie, gdyby nie wkład dj-a eproma, nagradzanego turntablisty oraz miłośnika starych samplerów i oldschoolowego brzmienia. na tej płycie po raz pierwszy od dawna usłyszeć też można rapującego emade, który – choć nie przepada za własnym głosem – uległ namowom brata specjalnie po to, by przywołać w jeszcze lepszej formie klimat takich nagrań jak utwory run-d.m.c., oparte na klasycznej hiphopowej zasadzie dynamicznej wymiany dwu- lub czterowersowych wejść

po premierze „zwierzęcia bez nogi” fisz nie zamierzał odwieszać mikrofonu ani rezygnować ze studyjnej dyscypliny. następne dwa lata to kolejne dwie płyty i znów dwa odmienne oblicza artystyczne. najpierw ukazał się nieco spokojniejszy od debiutu, mniej indierockowy, bliższy blacksabbathowym korzeniom krążek kim nowak, a jesienią 2013 roku premierę miał album „matka, syn, bóg”, druga płyta nagrana przez trójkę waglewskich, tym razem poważniejsza, bardziej nostalgiczna, bluesowa, wręcz folkrockowa. wojciech waglewski przyznał, że dopiero podczas tego spotkania trójka twórców złapała właściwą nić artystycznego porozumienia

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...