letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de jęk lodowatych ulic - a.j.k.s.

Loading...

[zwrotka 1]
pamiętam strach powodowany krytyką
ten poszedł w chuj, więc teraz możesz siedzieć cicho
podejmuje ryzyko i wychodzę przed szereg
uzbroję się w słowa, zdaniami zastrzelę
naprawdę długo i cholernie ciężko
musimy pracować, przeciw nam większość
tych co zapisali razem z wychowaniem
zgodę na rozkazy i bezmyślne działanie
niemożliwym jest byś odrzucił ten garnitur
dobre zachowanie, kontynuacje mitu
o szczęśliwym społeczeństwie, akceptacji odmienności
przeładujmy broń, bo trzeba godnie przywitać gości
jestem intruzem co wdziera się jak wirus
do zdrowego organizmu, jebany szczylu
nie rozumiesz mechanizmu, pozwól, że ci wyjaśnię
to straszne jak można być tak głupim, no właśnie
to do ciebie, bo we łbie się konkretnie jebie
pierdolony prowokator co mordą leży w chlewie
nie ma zgody na to, nie znasz tutaj nikogo
to zamiast drzeć papę lepiej idź swoją drogą
pozorny zysk, pięć minut na świeczniku
wykurwiaj chłopczyku z foremki z plastiku
bojownik po byku – z ładnie skrojoną szatą
może wyjdziesz na ulice, odważysz się na to?
no pewnie lepiej gnić i prawić nam morały
o świętości własności i sile policyjnej pały
bo nie mówię, że dobrze jest drugiego okradać
ale trzeba zabić wroga, a wrogiem jest władza
co próbuje programować zachowania swojej trzody
kolejny konflikt, a tak podobne powody
ogromne szkody kurwa, bo to niby wasz teren
czas na rewolucje tych, których nazywacie zerem

[refren]
nadejdzie czas gdy spłonie cywilizacja
zbudowana na cierpieniu, pozorna demokracja
gdzie masz niby wolny wybór, wytrzymać się nie da
faktu, że ktoś kogoś kupił, bo tamten się sprzedał
za słodkie pierdolenie tak naprawdę o niczym
niezależność sterowana jest długością smyczy
i wstanie nowe jutro wśród dymu i smogu
wyzwolony świat – nie ma przywódców, nie ma bogów

[zwrotka 2]
i nie próbuj mi dorabiać gęby, wiem, że taka moda
żeby ciągle szufladkować, mówię nie tędy droga
jako osoba pozostaje w zgodzie z sobą
drogi panie prezydencie, modrzewiową czy dębową?
wybierasz pan trumnę, mam gdzieś twoje idee
a opcja polityczna, będąc szczerym, to niewiele
mnie obchodzi, bo złość szepcze cicho mi do ucha
nic nie szkodzi, że zabytki też utoną w wybuchach
no bo co my mamy czcić, powiedz, kulturę łacińską ?
zbrukany krwią krzyż, czy inne skurwysyństwo ?
zniewolone kolonie i papieża polaka ?
co dziesiąty może wierzył, ale kurwa każdy płakał
no bo przecież tak trzeba, właściwy model reakcji
stworzony do kontroli i bezwzględnej dominacji
i naprawdę mnie pierdoli czy poniosę konsekwencje
bo z każdym dniem te szmaty dostarczają coraz więcej
werwy, mogę mówić wiesz bez przerwy
o przyczynach, dzięki którym wszystkim nam puszczają nerwy
skurwysynach co to patrzą tylko w statystyki
tutaj my, a tam oni, wyrobiliście nawyki
pamiętaj jesteś nikim dla tych co handlują losem
nie ma drogi do domu, no to możesz iść za ciosem
nie tłumacz się nikomu i uderz po męsku
to oni przegrają, a nie osądza się zwycięzców
bogaci silni chłopcy o zatrutych łbach
dla nich zawsze byleś obcy, niech poczują w ustach piach
w najlepszych snach chyba nie miałeś takiej wizji
że wiją się jak glizdy, te głupie pizdy
manifest napiszemy krwią strażników więżeń
systemu upodlenia, co prawie wszędzie
wpierdolił swoje kły i zżera niezależność
jeśli wejdziesz do gry to zwyciężymy na pewno

[refren]
nadejdzie czas gdy spłonie cywilizacja
zbudowana na cierpieniu, pozorna demokracja
gdzie masz niby wolny wybór, wytrzymać się nie da
faktu, że ktoś kogoś kupił, bo tamten się sprzedał
za słodkie pierdolenie tak naprawdę o niczym
niezależność sterowana jest długością smyczy
i wstanie nowe jutro wśród dymu i smogu
wyzwolony świat – nie ma przywódców, nie ma bogów

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...