letra de beezy freestyle - znowu tony
[zwrotka 1]
pierwszego stycznia kac bierze na zakładnika
i puszcza po paru godzinach dopiero
przekupił go lawasz, łyk izotonika
gorzała na klina i zmięty papieros
zmyliła pewność, że głowę ze stali mam
bo znokautował mnie byle aperol
byłem pokutować pół dnia ten rozwagi brak
w konfesjonale pod zimną pościelą
tam też nadałem treści refrenom
i chciałem się w studio ich zająć eksportem
eksportem plików z wokalem
tych z nominałem dopiero na mecie jak walter
także zabookowałem se na kilka godzin realizatorkę
by parę ścieżek przetopić na diament
choć póki co większość z nich jebiе mi koksem
w kurwę take’ów – żadne fajnе
w kurwę kurew rzucam, niby tourette
albo ramsay, bo gotuję jakieś tanie noodles
no a chciałem danie na michelin gwiazdkę
wers wypluję i ponowię próbę
bo nie siada mi to, a powinno właśnie
w między czasie myśli strumień mi zakłóca
raper obok, w sensie, że nakurwia strasznie
pytam palara “ej, kto to?”, on na to “nie wiem”
ja na to “mega głośno, czekaj sprawdzę”
cisnął się reprymendy, że niekulturalnie
w takich decybelach puszczać bass i bębny
lecz gdy miałem pociągnąć za klamkę
to nagle w tej pokoju głębi usłyszałem głos znajomy
jakby ktoś włączył tam karim benzema lub ganges
więc wracam, “ty, to chyba białas i lanek, i ktoś jeszcze”
“powiedziałeś, żeby nie robili głośniej?”, “ty jebnięty?
to mój boss jest przecież nie będę im udzielał lekcji
ale skminiłem czy nie spytać o featu kwestię”
“weź się, zrób to jak człowiek, skończ to, po to masz sesję
on jest zajęty czymś zapewne sporo ważniejszym
niż zwrotką dla amatora”, “wiesz co? nie chcę”
“co to ma znaczyć, że nie chcesz? wziąłeś sesję do wieczora”
“yy, nie masz czegoś do załatwienia może?
jakiejś pracy, zakupy, doktora?”
pobieram swoich wybryków demka
pukam we wrota, zagłusza je instrumental
mimo, że spina trema, chuj, jebać to
wbijam trochę jak do siebie, “no siemka”
i zapadła cisza, patrzy się na mnie dwóch typa
to białas i lanek, “ej, białas, dograsz mi się na kawałek?
pasowałbyś do konceptu”, oni wciąż bezruch
“dobra, to przyjdę potem, bo widzę, że coś robicie”
on wkurwiony, “wjeżdżasz jakbyś się wczuł w sobotę
i wciąż masz cojones by o collab pytać?”
“no tak, ale-“, “dobra już, rzuć tym airdropem”
“czyli mogę?”, “dawaj kurwa, zanim zmienię zdanie”
“okej, okej, okej”, czuję się trochę jak na tamtym live’ie
najpierw no reaction, light work, nagle stank face
drugi stank face, widać lekko siadło najwyraźniej
“w sumie młody całkiem fajne, ale słuchaj
featy zawsze robiłem za kaskę
teraz tak już dużo mam jej, że dogaduję się zwykle na trawkę”
“na-na trawkę? w sensie, że marihuanę?”
“nie no, do ogródka w castoramie”, “aha”
[zwrotka 2]
od razu tele do zioma od ziela
“potrzeba cali” “na kiedy?”, “na teraz”
“teraz to nie mam”, “serio?
a proponujesz co melanż”, “w słoiku susza, poczekaj
jak chcesz to ci podam telegram do suszu w dm’ach”
zrobił też tak jak powiedział choć czuję
że zlewać mnie będzie ten frajer
i powinę gieta w następnej dekadzie
[zwrotka 3]
o siedemnastej ustawka na pradze
w głowie już kosa, porwanie i kradzież
lecz rzadko się zdarza tak ogromną szansę mieć
to nie south london, stoję sam pod biedronką
niedaleko pge, przy-przyglądam przechodniom
któryś w kiermanie powinien tą top sort od bakę mieć
wait, hold on, podchodzi block boy
co wygląda jak mix dresa z travoltą
wpycha mi temat owinięty folią
a ja mu cash, “miało być dwieście
przecież ten towar jest z usa, a nie pryskany”
“mordo, póki co jestem wciąż między płytami
więc krucho o więcej”, “dwieście lub jeb się”
“dobra, dobra dobra”, mission complete
mam w sreberku powód by białas ten feat dał
pora na powrót, zmora wieczoru na dołku
więc muszę być lowkey jak hitman
dostawca tony na gaciach ma gramy
wzrok wyczulony, drapieżnik policja
jeśli mnie złapią to wnoszę o dwa mikrofony
by nagrać patoprohibicja dwa
uspokajam myśli, bo póki co trasa jest czysta
jakbym grał w curling, puszczam coś z skepty
i znoszę sceptyzm idąc przez park skaryszewski jak ninja
trasa przez most – na luzie, de gaulle – na luzie
new world – na luzie, air force – w kałuże
niestety poczucie wyższości nad bobo zgasiła obecność lodówek
gapię się w górę, marley miej mnie w opiece
on ma mnie w dupie, bo podchodzą funkcjonariusze
i proszą dok-ment, i proszą by siedzieć, i proszą o chuj wie
współmiernie do stresu narasta tu ilość podejrzeń
myślę, że chuja nie banger powstanie, aż nagle
gdy każe mi jeden zdjąć buta, to zmienia się w szczęście mój lament
bo bagieta widzi skarpetki sbm i mówi “o panie
pan się do studia spieszy, przepraszamy, może pana podwieść?”
letras aleatórias
- letra de deadzone - leesta
- letra de sleep in dust - the good natured
- letra de the mirror door - maud the moth
- letra de meninas alternas - miguelas o rei delas
- letra de sweet vibes - don d
- letra de everyone i've never met - leith ross
- letra de heavy - fathom lane
- letra de time will tell - marlon craft
- letra de 藉口 (無綫電視劇「香港雲起時」插曲) jíkǒu - faye wong
- letra de say something - paul kim & taeyeon