letra de syfilis - słoń (pl)
[zwrotka 1]
to wycieczka w zgniły świat cuchnących ulic
oddech starej kurwy, trąca chujami żuli
jad tarantuli, wygłodniałe szczury
wenery wypełzają z jej rozrodczej dziury
nieczuły klient rżnie ją jak pług
to szesnasta noc pod rząd, pada już z nóg
śmierdzi jak trup, nie myła się od wtorku
łonowy łupież, grzybica i szkorbut
od środka jej korpus powoli gnije
roznosi kiłę, cuchnie jak tyłek
nie dotkniesz jej kijem, wiem to na stówę
a są tacy którzy płacą za jedzenie jej gówien
mmmm… scenariusz jest czarny
młoda koreanka, osioł i dwa karły
wartości umarły, człowiek to zwierzę
pielęgniarki wkładają niemowlaka w kieszeń
[refren]
dam-diri-dam-diri-diri-dam-dam
bóg nas opuścił, pieniądz to nasz pan
dam-diri-dam-diri-diri-dari-rej
nastoletnie matki w bramach ćpają klej
dam-diri-dam-diri-diri-dam-dam
zakażenie wdarło się do ran
dam-diri-dam-diri-dari-dari-rej
this type of sh-t, it happens every day
[zwrotka 2]
jebiąca para ćpunów, żebra na przystanku
marne potłuczyny, legendy polskich punków
zaliczyli bankrut a dzisiaj klin klinem
gdy mają ile trzeba to kupują heroinę
zgniłe rany po zabrudzonej igle
jej syfilis miesza się z jego tryplem
cuchnie ohydnie, rój much wokół krąży
bezzębna dziewczyna w trzecim miesiącu ciąży
oczy za mgłą, znów poroniła płód
krew spływa w dół po wnętrzu brudnych ud
on jak żywy trup, idzie powoli w przód
nie liczy się nic więcej niż heroinowy głód
w jego żołądku wrzód nagle pęka
okropna męka, umarł na jej rękach
młoda panienka nie wie co to żal
wzięła to co miał przy sobie i poszła w siną dal
[refren]
[zwrotka 3]
starszy pan przy trumnie wyciera w rękaw spermę
z jego kochanki wydobywa się ferment
to było pewne, że już jej nie zapłodni
w końcu była martwa od ponad trzech tygodni
leżąc pod nim nieruch0m- patrzy w sufit
on głaszcząc jej twarz czule do niej mówi
od zawsze lubił zimne, śmierć go podnieca
eros ramazzotti i kolacje przy świecach
była kobieca pomimo, że zmarła
całując sine usta, wciskał język do gardła
martwa kochanka, szczyt jego marzeń
nocami zwiedzał pobliskie cmentarze
miejscowi grabarze skitrali się w krzakach
już nie porucha, powinęła mu się łapa
jak już dał się złapać, nikt nie chciał dać wiary
że lokalnym trupojebem okazał się wikary
moi drodzy, bo najważniejsze w kochaniu zwłok jest to, że nie marudzą, hahaha
[refren]
letras aleatórias