letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de wyprawa po odbiór - ppz

Loading...

[zwrotka 1: profus]
bo co by się nie działo, zawsze styl partyzanta
nie mam transportu, noclegu, ale za to mam na blanta
północ, dwunasta, teren obcego miasta
miał przekimać mnie znajomy, ale nie odbiera (kasztan!)
nie jestem tu dla sportu, tylko po odbiór paszportu
w tamtych czasach w anglii konsulat był tylko w lądku
zjechałem do świra, namawiał bym przekimał
ale ja mówię że lecę i nawiedzę jeszcze ryja
była godzina dziesiąta, schodziłem do metra
dwie godziny mija, rewir ryja, moja meta
tak się umawiałem jak rezerwował bilet
gdy się teraz dodzwoniłem, to zaskoczył mnie niemile
ryja nie ma w domu i nie wraca za chwilę
bo pojеchał gdzieś za miasto, co za szczęście parszywe
wracam do świra, możе jeszcze zdążyłem
metro zamknięte, kiwa strażnik przez szybę
to idę, o ryju myślę, “vide cul fide”
ale wydzwaniam gnidę co mnie zmylił jak bidet
“no siema ziomek, powiedz, gdzie to jakiś hotel kurczę
tylko bez fantazjowania bo mam dosyć skromny budżet”
mówi o namiarach na dość tani robotniczy
pytam “ile się tam liczy?”, on przez chwilę milczy
mówi “sorry stary ale na śmierć zapomniałem”
i to był ostatni raz jak z pedałem rozmawiałem
walę z buta dalej, witam nocą londyn
mam kaniołę, ze trzy dychy i skitrane dobrze jointy
gdy idę, z rozmyślań wyrywa mnie chrypka
somali typka co pyta która godzina
ani ona ani rejon specjalnie mi nie sprzyja
ale się nie spinam, bo za dobrze znam ten klimat
krótka wymiana zdań i odbijam
to uliczna karma, scare w sam raz na taki wyjazd
chwilę później, kiedy mijam bramy akademika
widzę za nią postać, to młoda dziewczyna
przeprosiłem, zagaiłem, zapytałem czy zna hotel
ona we mnie wpatrywała się natomiast jak w idiotę
azjatycką ma urodę, i zniknęła chwilę potem
bo języka nie k-mała, przestraszona, ani trochę
deszcz już grubo padał, no i gdzie ten, kurwa, hotel?
nie ma bata na komara gdzieś w plenerze w tą pogodę
pierwsza z minutami, docieram do celu
między nami, nie widziałem jeszcze takiego hotelu
trzydzieści numerów, drzwi zamknięte na dom-f-n
na recepcji nikogo, zaraz wjeżdżam tam przez okno
obok paru zgredów nagle znikąd się wynurza
patrzą podejrzliwie i se otwierają z klucza
ja podbijam do nich “excuse me, is this a hotel?”
a oni jak ta ch-nka patrzą jak na idiotę
pierwsza w nocy, londyn i nikt nie zna angielskiego
jeden mówi: “co on mówi?” po polsku do drugiego
mówię: “panowie, pomocy, nie mam gdzie zostać tej nocy”
oni na to: “chłopie, co ty? nie ma nawet takiej opcji!
my nie pomożemy, bo my nie możemy
a to nie jest dawno hotel, w trzech pokój wynajmujemy
teraz to apartamenty, kwadratowe masz trzy metry
sorry ziomek!” – nie dowierzam przemoknięty
chociaż wpuśćcie na recepcję abym schronił się przed deszczem
robią to niechętnie, a jeden dodał jeszcze
bym uważał, bo to miejsce zamieszkują dziwne typy
jak właściciel mnie tu złapie, to narobi na psach lipy
i poszli jak te cipy, ja zostałem na recepcji
uśmiech szczery do kamery, bo w zasięgu jej percepcji
druga na zegarze, lecą korytarzem
dwie czarne postacie, chyba dziś nie przykomarzę
gdy mijają to ścinają, nie widzieli takich trudów
białas na recepcji, to nie magia voodoo
do hotelu wchodzi dziadek, no jest druga nad ranem
człapie korytarzem, patrzy co to za polaczek
stanął, by się przyjrzeć, jak klasycznie palę frana
otworzyłem drzwi przy windzie no to idzie i się kłania
kurwa, taka bania, chociaż dobrze że nie moknę
o w mordę, muszę odcedzić kartofle
a to dobre no bo drzwi są przecież samozatrzaskowe
zwiedzam cały obiekt, gdzieś tu musi być wychodek
w tym momencie czarny człowiek, ten co się tu szwendał
znowu tu podbija, więc bajera jest angielska
kali popilnować wrota, a ja pójdę się odeszczać
znów się czuję jak idiota, ale, sam rozumiesz, presja
on jest zaskoczony, pyta się gdzie mieszkam
ja mu mówię: “jak pomożesz to se zajaramy zielska”
palacz rozpozna palacza, i tak było w tym przypadku
on mi na to mówi że mu spadłem z nieba, bratku
bo tu czeka na dostawcę od godziny i piętnastu
i tak kręci się po klatce i by uskutecznił nastuk
poszedłem do sklepu, później do nowych kolegów
szkiełko, playstation, znikł problem noclegu
zaraz joint w obiegu i grane w pro evolution
dojechał też dostawca, a więc było i co kurzyć
palone do piątej na podłodze zaś kimando
pobudka dziewiąta, dziękówka, sięmanko
pomyślałem, gdy jechałem do polskiego konsulatu
“im dalej na zachód tym mniej licz na polaków”
[zwrotka 2: profus]
docieram do gmachu, a tam już klasycznie szopka
bo co może być innego, jak się stu polusów spotka
konsulat zamknięty szczelnie od środka
a kolejka jak pikieta tak z daleka mi wygląda
“przepraszam, czy ktoś z państwa może też na jedenastą?”
wszyscy na tą samą, a więc zobaczyłem las rąk
jedenasta zero zero, otwierają furtę
ludzie idą szturmem i się zrobił burdel
z gmachu do nas wyszedł jeden typ pod garniturkiem
podrabiany na małysza, mały wyszczekany skurwiel
ustawia kolejkę, łapie przy tym wczuwkę
wyczytuje z listy i odpiera czołówkę
gdy wyczytał panią szpilę która w tyle gdzieś tam była
musiał powtarzać przez chwilę, bo się w tłum nie wciśnie szpila
moja kolej, wbijam, z miejsca poraża kultura
niby polski urząd a tu słychać tylko “kurwa!”
jest kolejka po numerkach, więc podbijam do okienka
a tam urocza pacjentka, zupełnie nie jak w urzędach
wyjaśniłem zwięźle: “po odbiór tutaj jestem”
ona coś pod nosem szepce i obraca się na krześle
pokazuje mnie koleżce i tak oto przemówiła
“pierwszy, co wie co chce i w dodatku nie przeklina”
daje mi książeczkę, ale zbrakło mi szósteczkę
to zabiera mi z powrotem, chociaż miałem go już w ręce
ile kurwa jeszcze, że mam znów wracać w to miejsce?
ruszam po kolejce, może ktoś mi pomóc zechce
podbijam do typa i zadaję mu pytanie
ale on jest zbyt zajęty bo potwierdza komuś dane
widzę młodą mamę która szczeka do okienka
jest z przytakiem, to jej facet z bobasem na szelkach
pytam tego z niemowlakiem, czy pomoże w sprawie takiej
on się waha zastanawia pyta: “hej, kochanie?”
ona pod okienka zaś posłała mu wiązankę
szkoda czasu na tą parkę, na pantofla i tyrankę
trafiłem na zgreda co poznałem go przed wejściem
jak se kręciliśmy bekę z małyszowych wczuwek wcześniej
mówi: “nie ma sprawy, masz tu małolat na farta”
dziękuję serdecznie i zapraszam na browarka
w taki sposób się odwdzięczę, bo ma debet moja karta
on odmawia grzecznie bo tu jeszcze coś załatwia
wyszedłem na zewnątrz poczekałem pół godziny
był miło zaskoczony, a ja miałem trzy godziny
do odjazdu autokaru na me ówczesne rewiry
do najbliższego baru koło ambasad wchodzimy
to były te czasy, kiedy jeszcze nie stroniłem
debet starczył na dwa piwa, które na blat postawiłem
później stawiał andrzej, bo tak miał na imię
opowiadał mi o pracy, o londynie, o rodzinie
o żonie, synu, córce, o bankructwie, jego firmie
o tym że zostali w kraju, on tu na dwie zmiany ryje
za dnia pracuje w fabryce, a śmieciarką jeździ co noc
serdeczna dziękówa, andrzejeczku, ci za pomoc
muszę lecieć, no bo jak mi odjedzie autokar
znowu jak oszołom będę się tu błąkał
tak się najebałem że aż pojebałem metro
przez to bałem, że nie zdążę na mojego powrotnego
dotarłem na dworzec, chętnie bym zapalił skuna
lecz niestety go zdobędę dopiero, gdy będę u nas
podchodzę do niuni, w głowie jeszcze szumi
rozmawiamy chwilę i wygląda że mnie lubi
a stojący obok typek też się włącza do rozmowy
i każdy z nas się pręży niczym ogier rozporowy
ona miała z tego ubaw, a gdy podjechał bus
wsiadła zaziewała i złożyła się do snu
zostaliśmy we dwóch, już chciałem ironizować
on odezwał się pierwszy: “nie ma się czym przejmować!”
mówi mi: “po drodze, na najbliższym postoju
zapalimy sobie, ziomuś, fajeczkę pokoju”
wyjął zza pazuchy torbę wypełnioną ziołem
którą zaraz schował potem, w obawie przed smrodem
łapię parę buchów i wracam w spokoju
na dwunastą docieram do mojego pokoju
padam na materac i czuję jak mnie nuży
myśląc o morale, który płynie z mej podróży
jestem patriotą i to boli w głębi duszy
tutaj zamiast pomóc rodak, prędzej ci pomoże murzyn

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...