letra de buntu osad - mokebe
[intro]
(a jest możliwość zrobienia tak żeby
żadne światło nie dochodziło do kabiny?
tak, żebym miał ciemno całkowicie
okej dziękuję, może być, tak..
yeah
yo)
[zwrotka 1]
jestem po to żeby stłamsić tę nienawiść
jestem po to żeby puścić ich z torbami
bez znaczenia na to
co ci podpowiada dziś pergamin
żebyś wierzył w to, co robisz i nie poszło nigdy na nic
nie było nigdy spoko
zawsze patrzą jak dawniej
kolorowane dystanse, a u mnie będzie jak ja chcę
odlegle plany dadzą cel, ale szczęścia nie znajdziesz
najlepsze chwile dla nich to te na ławce z browarkiеm
albo z nią gdzieś na trasce, trawce albo kanapiе
trzymam kciuki za tamtego zioma wiem ze szacher-macher zawsze
ja nie byle paździerz zamykałem, dlatego wszystko mi jedno
wiem że robię dobrze, bo wyczuwam szybkie tętno
zostawiłem tyle wersów i
nie zamierzam wracać
wyrobiłem styl gorący jak u knapa
jakbym robił na bank napad
bez zmartwień se idę na hamak
porozkminiać o bieżących sprawach, ale czas spowalnia
(ale czas spowalnia, ale czas spowalnia)
[zwrotka 2]
bez spawania jest nawijka i niekiepska ale
se ponaprawiam parę sylab i jest lepsza, mówią
z góry to dramat “bierz, nawijaj jakbyś mecz grał”
godzina 1-sza, na zegarach energia
wyjebałem się na leszcza
co mi pionę bił, gdy pękła ta wudziesta
kurwa, dobra, przerwa
odcinam kupon, a dla pana reszta
sorry, to młodzieńcza werwa
gnałem jako dzieciak, żeby strzelać po okienkach
nie zwalniałem tempa, ale mi wypadła reszka
przekręciłem -rs-nał, podłubałem w priorytetach
krzyk jelenia, perła na chmielach, rakieta
do góry se uciekam
elo, nie mogę czekać (elo, nie mogę czekać)
do góry se uciekam
elo, nie mogę czekać (elo, nie mogę czekać)
[zwrotka 3]
zasługiwałem bardziej niż niejeden kozak
ale zawsze ratowało mnie to pilnowanie nosa
zdekoncentrowany przez gówniarski buntu osad
pod natłokiem marzeń oślepiony szedł po schodach
w chuj do zdobycia mam
jeszcze w sumie nikim jestem
pokazuje sobie prędzej ze mnie stać na więcej
jak chcę to umiem, umiesz też i ty, zobacz
pięści unieś, kiedy ktoś wyśmieje twoje słowa, że
tylko na pokaz, bo życie nie pozwala
kto jak nie ty, powiedz, żyć sobie zabrania?
jedynym wrogiem jest koleś z twojego l-stra, bo
raczej widząc w piątek go powiesz “yolo, że chuj tam”
no to chuj tam, niech będzie, że zachlane
dni przespane przez panoramę zwę ilorazem
nie dzielę wcale się, bo bez nich pracowałem
reset na banie, by się przydał kiedy wstaje
ale piję kawę zmykam jak lobster i colin farrell
nie chcę zabawy, bo rzadko w niej trzymam klasę
nie pędzę po fury ani metraż przez warszawę
jadę tramwajem, ale myślę nad garażem
zamykany z góry tak jak j-py tych całych gówniarzy
co nie widząc z perspektywy śmiać się śmiali z naszych marzeń
sami wybrali króla ścieżek, nie przyklaskiwałem
gole solo kolejne z powieści młodocianych
kamil, mokebe (uh)
za bliskich odmawiam pacierz
letras aleatórias
- letra de 2+2 - caeswagg & offici4l.
- letra de pray for me - smallpools
- letra de sen kaldın - semicenk
- letra de dirty diana - theregomarcus
- letra de pronounce - japanese cookbook
- letra de archives - cosa ky
- letra de no feat - kardip
- letra de the porchfest song - ej carey
- letra de duyên kiếp - quang lê
- letra de mud walkers - jayythegoat