
letra de plac zabaw - makspe
zakładam buty do wódy
– klik klik –
uber, wsiadam do fury…
jadę przez miasto, prosto puławską
spotkać się z paczką, idziemy w tango!
który to drin, no który? a czyj jest ten?
nie mam rachuby…
rachunek gruby, dokręcamy śruby
zapewne powiesz, że “brak nam kultury”
patrzę – sarenki wchodzą…
kiwam se głową, inni mają śliniotok…
ja z moją ekipą, mądrzy jak cogito
jesteśmy peklażu definicją – i finito!
gramy pierwsze skrzypce…
nawet na stypie zrobimy bibe
thriller puścił nam dj, potańczyć idę
trudno panowie – kolejkę minę
(jak u ludwiczka – szafa gra!)
ta miejscówka dla nas – święty grall!
to jak dla dorosłych – plac zabaw
polej nam mezcal i uno mas!
znaczy “jeszcze raz”, klaszcz-na-dwa!
lufe se łyknij jak jesteś sztywny…
kolejna kolejka, ktoś ma urodziny!
i doceń czas – bawimy się bez spiny
wyłącz troski – włącz emocje
idź na tango – bardzo proszę
z całą fеrajną baw się, leć na kurację
na was dziś padło – no patrzcie!
wyłącz troski – włącz emocjе
idź na tango – bardzo proszę
z całą ferajną baw się, leć na kurację
na was dziś padło – no patrzcie!
zdejmuję buty do wódy
raz, dwa – wbijam do cudzej chałupy…
wbijamy na kwadrat, wbija tam paczka
pełna eskadra, leje się szampan
gdzie moja szklanka? łykam łyskacza
muzyka dla nas, nawet se bangla
w kociołku, na stole, coś se bulgocze
o ja pierd… igristoje? nie…
pijcie – na zdrowie!
ja sobie siadam, zapalam fajka
no może blanta… sprawa nieważna
patrzę jak sala się buja
leci wersalka, przez okno tapczan
nie moja bajka, “może postoję”
pogadam z kimś, choć zerkam ciągle okiem
siorbię se koktail
w taką tam luźną sobotnią nockę
wyłącz troski – włącz emocje
idź na tango – bardzo proszę
z całą ferajną baw się, leć na kurację
na was dziś padło – no patrzcie!
wyłącz troski – włącz emocje
idź na tango – bardzo proszę
z całą ferajną baw się, leć na kurację
na was dziś padło – no patrzcie!
przepraszam
co było później?
jager o drugiej?
później ogródek?
jaki ogródek?!
wszedłem w kałużę?!
byliśmy w bloku..?
wyszliśmy znowu?!
zdaj mi protokół, bo nie pamiętam
stand by mode jemu zawdzięczam
w pamięci przepaść
kliszy potencjał się zerwał –
amnezja po skrętach…
zgubiłem buty do wódy
wstyd jak cholera
zostały sznurówy
jak i wrażenia
poranek trudny –
chciałbym pamiętać
co ja żem zgubił…
a co za to przyswoiłem
za wszystkie chwile –
wyspowiadam się
najpierw – odwiedzę kibel
później za butle, rzucę się szturmem
i tyle…
pytanie, czy jestem dumny?
z siebie – na pewno, wieczór był cudny!
choć portfel chudszy, jakby na diecie…
ja się nie grzeję – kaca mam
zaraz mi przejdzie
poznałem tyle mordeczek…
nie co dzień lata nad głową mebel!
wczorajsza noc to dobre wspomnienie
tracę energię to może się zdrzemnę…
letras aleatórias
- letra de bezsens - jetlagz
- letra de 2¢ - fred e.t.
- letra de bo-bo ska diddle daddle - wayne walker
- letra de eden - orinoco
- letra de at the temple - past due
- letra de mashup of hit songs - darmstadtium2013 parodies
- letra de le leggende non muoiono mai - don joe & shablo
- letra de if you're reading this it's too late - mr bobley
- letra de died on my birthday - sinai vessel
- letra de caught in a line - orange and lemons