letras.top
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

letra de ucieczka - deobe/dena

Loading...

[zwrotka 1. deobe]
żelastwem skuty codziennie od lat w tym alcatraz
kolczaste druty, więzień z dala od miasta
w głowie narasta szatański plan od dawna
uciec chociażby kosztem śmierci na bagnach
z miejsca nadchodzi mnie krótka refleksja
cztery na cztery metry – cela, spieprzam
żeby zatruty biec, biegnę więc tam
bo to dopiero wolność pewna
a ja już nie chcę, więc nie myl schematów
świat zza krat brat to żaden atut
nie świat mnie, a ja świat będę trzymał w szachu
przede mną brama lasu, rzucam wzrok na timex
droga na pamięć, za dwie godziny jimson tam jest
tajny plan, fakt gra spraw dwóch typów co się dusi
ucieczka z tych prawd ogólnych musi kusić
spierdalam szybko, choć brakuje tu sił
uświęci środki cel, więc się trzeba zmusić
sprint przez chaszcze, ósma mila biegu
dziś już nie taszczę garbu
garb spadł w moment, delix zmieniony w welur
historia o dwóch takich typach
dla których ważny jest każdy szczegół
o typach dwóch, co pierdolą świat zastanych reguł
o typach dwóch, co nie przerwą biegu

[cuty]
a ja idę dalej (dizkret/praktik – idę dalej)
wcale nie zamierzam przestać (dinal – hot97)
a ja idę dalej
i nie mów że ja błądzę (molesta – dla dzieciaków)

[zwrotka 2. jimson]
nie mam już sił by jak ash ten świat podglądać przez dziurkę
od klucza, znam furtkę, mam też klucz, więc umknę
zakładam kurtkę, zostawiam tylko stos książek
robię crossover i zabieram los shawshank
ha, kierują do mnie ze snajperski
ale z gracją omijam tych schematów catenaccio
mój aksjomat, to te mury ruszyć z miejsc
jakbym miał 24 godziny życia jak maze
face to face z czasem, długi bieg lasem
prawilnych haseł, których treść gaszę
ha, gardzę tymi, co wszczepili mi implant
teraz in flagranti i wysyłam im pakt
uciekam jak w tych filmach, ktoś goni mnie wciąż
jakiś linda albo tommy lee jones
dalej mknąć przed psami, bo ich piana z pyska
uświadamia mi to czysta gra jak giana sisters
niedługo przystań, znów wbiegam na autostradę
ludzi z których każdy jest każdy, lecz każdy żaden
nie w światłach kamer i nie w spiralach serpentyn
po tych życia filarach wspinam się bezimienny

[zwrotka 3. deobe/jimson]
biegnę przez prerie jak apacz przed jankesami
wściekły tak jak bulterier, chmur drapacz z zasadami

to nie safari chociaż w oczy piździ piasek
dwóch z nas tutaj toczy wyścig z czasem
biegnę, obok deobe, to nie sprint to maraton
indywidualizm chcą wsadzić w inkubator

ej jimson co ty na to, raz na zawsze stąd spieprzyć
lepszy świat tam poniekąd, lepszy świat chcę tam zwietrzyć
horyzont przed oczami, korytarzy labirynt
chory świat, co nam wkradł się czując się zupełnie tu bez winy
z innej gliny my, czy z innej znaczy lepszej?
na razie bieg, a na mecie czas na refleksje

represje za fleksje i presje przez impresje
zostawiam z tyłu, zostało kilka minut
już widzę raj utracony jak milton
nim oślepnę, dobiegnę by spalić się szczęściem
na azymut, kręte drogi prowadzą, mamy handicap
teraz to ja trzymam cały świat w ręku jak handycam
teraz czuję wolność i przestrzeń – oddycham

[cuty]

letras aleatórias

MAIS ACESSADOS

Loading...